Na moment zamknij oczy i spróbuj wyobrazić sobie ogromną przestrzeń stepów. Widzisz jak przed tobą rozpościerają się dziesiątki kilometrów płaskiej powierzchni? Teraz przenieś się w czasie kilka tysięcy lat wstecz. W oddali dostrzegasz siedzące na ziemi ptaki. Spróbuj do nich podejść, a następnie upolować jednego z nich mając do dyspozycji jedynie włócznie lub prosty łuk. Jeden twój ruch, ptactwo cię dostrzega, a następnie ucieka. Frustrujące, prawda? A teraz wyobraź sobie, że jednego z tych spłoszonych ptaków atakuje sokół wędrowny. Pikując, osiąga niezwykłą prędkość nawet kilkuset kilometrów na godzinę. Przy takiej szybkości lotu wystarczy delikatne muśnięcie łapą, aby ogłuszyć lub zabić ofiarę. Sokół uderza wyciągniętymi łapami ptaka, wytrącając go z toru lotu, wyhamowuje w powietrzu, a następnie wraca po spadającą zdobycz. Co w tej sytuacji robisz?
Początki sokolnictwa w praktyce
By ułożyć ptaka szponiastego logicznym wydawało się, że trzeba go najpierw złapać. Sokoły i orły składają jaja na wysokich półkach skalnych, do których dostać się jest bardzo ciężko i grozi to utratą życia, a więc przypuszcza się, że rzadko podbierano pisklaki z gniazd. Bezpieczniejszą metodą było schwytanie już latającego ptaka przy wykorzystaniu żywej ofiary jako wabika. Najczęściej łapane były młode, niedoświadczone osobniki, które szukały łatwej zdobyczy. Te starsze nawet jeśli pozwoliły się schwytać, od razu wypuszczano, ponieważ dużo ciężej nauczyć je sokolnictwa.
Tak więc jesienią (w okresie migracji) odławiano kilkumiesięczne ptaki, a następnie przyzwyczajono do człowieka. Zwykle przełom następował po pierwszych kilku dniach, kiedy to ptak po wielu godzinach spędzonych z człowiekiem zaczynał jeść małe kawałki mięsa podane na rękawicy sokolniczej. Następnie uczony był, że po każdym przylocie na rękę dostaje on nagrodę w postaci jedzenia. Po kilkunastu dniach treningu mógł wreszcie zacząć polować u boku sokolnika. Za każą upolowaną zwierzynę dostawał tzw. „odprawę” czyli porcję mięsa, którą mógł się posilić.
Jesień i zima to bardzo ciężki czas dla drapieżników. Śmiertelność bywa wówczas wysoka, dlatego fakt, że ptak szponiasty ma w tym czasie zapewnione stałe źródło pokarmu, jest bardzo ważny. Dodatkowo młode drapieżniki często nie są zaprawione w polowaniu, a przy pomocy człowieka mogą zdobyć cenne doświadczenie w chwytaniu większej zwierzyny niż ta, którą prawdopodobnie wybrałyby w naturze. W czasie zimy polowały, więc na zdobycz wytropioną przez człowieka, co zwiększało ich szanse na skuteczny atak. Wiosną natomiast, kiedy nie brakowało zwierzyny, a co za tym idzie dużo łatwiej było zdobyć pokarm, ptaki wypuszczano, dzięki czemu miały możliwość znalezienia partnera i założenia gniazda. Dlaczego? Ponieważ w tym okresie wymieniały pióra, a ze względu na dosyć wysoką temperaturę były mniej chętne do polowania. Trzymanie ich cały rok byłoby więc nieopłacalne. Była to korzyść obustronna– człowiek pomagał ptakowi przeżyć najtrudniejszy czas w roku, natomiast ptak polując dostarczał pokarm człowiekowi.
Młode ptaki przez pierwsze miesiące uczą się jak prawidłowo latać, nabierać prędkości oraz skutecznie polować. Początkowo żywią się łatwą zdobyczą, taką jak pisklęta innych gatunków, żaby czy ślimaki. Zimą jednak, kiedy brakuje łatwego pokarmu muszą wykazać się swoimi umiejętnościami łowieckimi. Jeśli okażą się zbyt wolne, zginą, dlatego jedynie około 20% ptaków drapieżnych dożywa drugiego roku życia. W rękach sokolników ich szanse znacznie wzrastają.
Jak więc możemy zauważyć, początkowo sokolnictwo było jedynie metodą zdobycia pokarmu. Z czasem jednak, gdy nastąpił rozwój cywilizacji, a co za tym idzie zaczęliśmy uprawiać rośliny i hodować zwierzęta, a także opracowaliśmy lepsze metody polowania, sokolnictwo przestało być wyłącznie sposobem zdobywania pokarmu, a zyskało charakter szlachetnej rozrywki, stając się elementem kultury łowieckiej wielu narodów. W średniowieczu polować z ptakami mogli jedynie królowie i szlachta, a więc był to swego rodzaju przywilej, „sport” dla wybranych. Później, kiedy zaczęto używać broni palnej, stopniowo sokolnictwo zaczęło być wypierane, aż pod koniec XVIII wieku praktycznie zniknęło na ziemiach polskich.