O kolekcjonowaniu... 

1992 rok - pierwsza gablotka, od której rozpoczęła się moja przygoda z gatunkami egzotycznymi, wyjątkowy prezent od wyjątkowej osoby (Morpho menelaus)

Lord Walter Rothschild w swoim zaprzęgu "konnym", przemierzający drogę do Pałacu
w Buckingham (J. T. Newman - The Picture Magazine, publ.: George Newnes/ published in a
The_Living Animals of the World Mammals, a 1902 book)

Jeśli jesteś zainteresowany stworzeniem własnej kolekcji owadów, zorganizowaniem wystawy czy warsztatów,

a może chciałbyś zacząć swoją przygodę z motylami od pojedynczej gablotki? napisz do nas, pomożemy i doradzimy

ornithopterum@gmail.com

Kolekcjonowanie owadów może przerodzić się we wspaniałą pasję. Choć w obecnych czasach coraz częściej zbieranie motyli spotyka się z krytyką, do czego za chwilę wrócę, to niewątpliwie jeśli dobrze wykorzystamy w ten sposób nabytą wiedzę i umiejętności to zaprocentuje ona na wszelkich płaszczyznach ochrony przyrody i edukacji. Pochodzę z pokolenia, w którym doświadczaliśmy przyrody bezpośrednio z nią obcując. Przemierzałem z atlasem łąki i lasy, klasyfikując przeróżne stworzenia, w tym głównie motyle i ptaki. Nie było cyfrowych aparatów ani internetu, tym bardziej telefonów komórkowych. Wiedza, którą wówczas zdobyłem przerodziła się w narzędzia, które obecnie wykorzystuje w edukacji przyrodniczej. Są nimi zarówno żywe motyle, ich poszczególne stadia ale również kolekcja tych zwierząt pochodząca z różnych kontynentów i stref klimatycznych. Podczas przeróżnych wystaw i opowieści o motylach, zjawiskach i procesach biologicznych to właśnie różnorodność tych okazów wzbudza nieustanne zainteresowanie, inspiruje do zadawania pytań i poruszania globalnych tematów związanych ze środowiskiem.  Motyle stały się tym samym narzędziem do przenoszenia treści, podnoszenia świadomości ekologicznej i refleksji na temat kondycji tych owadów, która w zastraszającym tempie znika z naszego krajobrazu. Ale nie z winy kolekcjonerów...
 
Uważam,   że kolekcjonowanie dla samego kolekcjonowania nie jest dobre . Gdyż często kolekcjonerzy ukrywają swoje zbiory przed innymi. A przecież posiadają bardzo rozległą wiedzę o gatunkach. Podchodzą holistycznie do motyli występujących na całym świecie. W przeciwieństwie do naukowców, których wiedza jest specjalistyczna, ale w danym zakresie. Często dotyczy wąskiej grupy organizmów, którą badają od lat i powiązanego z nim konkretnego tematu badawczego. Dlatego połączenie tych dwóch światów wydawałoby się optymalne i sprzyjałoby synergii wiedzy. Niestety nie wszyscy kolekcjonerzy chcą dzielić się tą wiedzą, przekazywać ją dalej, inspirować czy edukować. Nie każdy kolekcjoner jest też przyrodnikiem. Nie neguje tego, po prostu uważam, że to szkoda, że to niewątpliwie zmarnowany potencjał poukrywany gdzieś w gabinetach tylko dla oczu właściciela .
 
A pasjonatów entomologii jest coraz mniej. Coraz trudniej w młodym pokoleniu wzbudzić ciekawość do tego zaczarowanego świata. Nie tak dawno usłyszałem od znajomego, że te wszystkie nasze zbiory trafią do pieca lub śmietnika, gdyż za moment nikt nie będzie znał ich wartości merytorycznej. I długo nie musiałem czekać. Kolega niedawno opowiadał, że znaleziono na śmietniku gablotę z niezwykłymi okazami. A do mnie samego zaś zwrócono się z prośbą czy bym nie wykorzystał zbiorów po zmarłym kolekcjonerze, by się nie zmarnowały. Wdowa poszukiwała osób, które doceniłyby to co  było cenne dla jej męża.  I po raz kolejny mało brakowało, by pasja życia została zapomniana. A przecież zbieranie i preparowanie owadów nie jest łatwe, tak samo jak ich hodowla. Często wymaga wielu wyrzeczeń, metody prób i błędów. I jest też kosztowne.
 
Profesor Jarosław Buszko wspólnie z Januszem Masłowskim w książce o motylach dziennych Polski napisali "entomolodzy pozyskujący motyle do zbiorów, poza nielicznymi wyjątkami, obejmującymi gatunki o ograniczonym areale występowania i niewielkiej liczebności , praktycznie nie mają żadnego wpływu na zagrożenie motyli". Skąd takie przypuszczenie? Wystarczy przytoczyć, że od lat 90. ubiegłego wieku liczebność motyli zbiorowisk trawiastych zmalała o 40%, według unijnego wskaźnika  UE Grassland Butterfly Indicator. Wskaźnik ten, monitorujący wybrane gatunki motyli, ma wpływ na strategie unijne dotyczące ochrony bioróżnorodności. Jakie są zatem główne przyczyny zaniku motyli? Gospodarka rolna i leśna, środki ochrony roślin, fragmentacja siedlisk, postępująca w zastraszającym tempie urbanizacja krajobrazu a nawet niekorzystne działania w naszym bezpośrednim otoczeniu - wykaszanie trawników, nieekologiczne ogrody porośnięte tujami - to wszystko ma wpływ. A motyle zaliczamy przecież do gatunków wskaźnikowych, wrażliwych na każdą zmianę w środowisku. I to one jako pierwsze zanikają z obszarów dotkniętych niekorzystnymi działaniami człowieka, pośrednio lub bezpośrednio.
 
Czy zatem oznacza to całkowite przyzwolenie na zbieranie kolekcji zamiast chociażby fotografowania? Nie do końca. Fotografowanie nie zastąpi zbiorów porównawczych, niezbędnych do badań laboratoryjnych chociażby. O dylematach etycznych w tej samej książę pisze Profesor Buszko: (...) zbiór motyli nie może być jedynie kolekcją kolorowych, cieszących oko przedmiotów, lecz jego celem powinno być przede wszystkim dokumentowanie dziedzictwa przyrodniczego (...). Zawsze trzeba łączyć wrażenia estetyczne z dążeniem do odkrywania nieznanych zjawisk z życia motyli. Poznawanie nowych faktów może dawać nie mniejszą satysfakcję niż ładnie utrzymany zbiór".  Przedstawiona przez tych dwóch mentorów entomologii teza to kwintesencja idei, którą powinni kierować się zarówno naukowcy, pasjonaci jak i miłośnicy motyli. Ale o zagrożeniach, monitoringu  i ochronie motyli, jak i organizacji kolekcji, by miała pożądany wymiar naukowy dla przyszłych badań i przyszłych pokoleń lepidopterologów opowiem innym razem.
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
Możecie zatem zapytać czym dla mnie jest kolekcjonowanie. Myślę, że wszystkim po trochu, aczkolwiek moją misją jest popularyzowanie wiedzy o tych stworzeniach, zaszczepienie chęci i ciekawości do odkrywania świata motyli. Tak, by w przyszłości ktoś nas zastąpił i dalej snuł tą niezwykłą opowieść, przekazując ją kolejnym pokoleniom. To również podnoszenie świadomości ekologicznej na zasygnalizowane wyżej tematy i uczenie odpowiedzialności za nasze przyrodnicze otoczenie, które jest domem dla innych gatunków niż człowiek, o czym często zapominamy. Sam każdego roku poprzez obserwację i eksperyment dowiaduje się czegoś nowego o motylach dziennych i nocnych, zgłębiam wiedzę na temat biologii poszczególnych gatunków z całego świata. I to poznawanie nowych faktów daje mi ogromną satysfakcję z mojej pasji.
 
A moim marzeniem naukowym jest podjęcie działań czynnej ochrony zagrożonych gatunków motyli na Borneo, co ma związek z degradacją siedlisk lasów deszczowych. I wiecie co, właśnie to marzenie zaczęło się spełniać :) Ale to również inna opowieść. Niemniej to wszystko zaczęło się od jednej małej gablotki, którą otrzymałem od mojej mamy w 1992 roku, a więc 32 lata temu. Była to gablotka z Morpho menelaus. Od niej rozpoczęła się moja przygoda z motylami tropikalnymi. Dla mnie ten motyl w gablotce nigdy nie był tyko ozdobą. Zgłębiałem i poszukiwałem informacji o miejscu jego występowania, o tamtejszej przyrodzie, gatunkach i kulturach, które były z nim związane. W jednym z wywiadów,  powiedziałem wręcz, że motyle otwierają mi okno na świat... I po latach mogę powiedzie, że rzeczywiście tak się stało. Dzięki motylom poznałem również wiele wspaniałych osób, w tym innych pasjonatów, naukowców czy kolekcjonerów. Ludzi, którzy motyle rysują, fotografują, badają, reintrodukują czy po prostu się nimi interesują. W końcu mały jest ten nasz lepidopterologiczny świat.
 
Ile mam motyli obecnie, tego nie wiem. Wciąż je klasyfikuje i się uczę. Hodowlę dzielę z preparowaniem i wykonywaniem profesjonalnych zbiorów zaopatrzonych w etykiety i wszystkie niezbędne dane naukowe. Wszak muszę to jeszcze pogodzić z pracą zawodową. W międzyczasie uczę o motylach, projektuje zajęcia i warsztaty dla dzieci, młodzieży i nauczycieli. Prowadzę też spacery motylowe i tę formę edukacji muszę przyznać najbardziej doceniam. Bezpośredni kontakt z odbiorcą, budowanie więzi przyrodniczej przez te kilka godzin wspólnej wyprawy jest wspaniałym doświadczeniem dla obu stron.  Często przekazuje jajka lub gąsienice, by "zarazić" pasją innych. Okazjonalnie wykonuje również małe gablotki, by inspirowały innych, tak jak i mnie zainspirowała moja mama ponad 30 lat temu. A wszystko po to, by odbiorca dostrzegł całą historię, by poczuł obecność natury oddalonej o tysiące kilometrów.  By został odkrywcą. 
 
Najwięksi kolekcjonerzy przełomu wieków XIX/XX 
 
Zastanawiałem się jaki wstęp do moich realizacji będzie najbardziej właściwy. Wszak jeszcze nie wiem, jak do tego tematu podejdzie Alicja.  Czy zacząć od konkretnego projektu, czy może od gatunku lub tematu badawczego. Spotkań z ludźmi a może wystaw? Jednak tak się rozpisałem, że wyszło w sumie spontanicznie samo. Zanim jednak przejdziecie do galerii poniżej chciałbym opowiedzieć Wam kilka słów o dość specyficznym człowieku, który jak wszyscy wielcy pierwsi odkrywcy był nieco ekscentryczny, żyjąc na przełomie wieku XIX i XX. Myślę, że w naszych opowieściach tych historycznych postaci będzie się trochę przewijać, zwłaszcza osoba Alfreda Russela Wallace'a. Jednak skoro dziś podjąłem temat kolekcjonerstwa to warto przytoczyć tych, którzy te pierwsze okazy służące nauce  przywieźli z dalekich wypraw. I zebrali ich najwięcej. Oto sylwetka pewnego Lorda...
 
Lord Walter Rothschild, gdyż o nim mowa, miał obsesję na punkcie wszystkiego co było związane z zoologią a zwłaszcza z ptakami, motylami i ćmami. Był założycielem słynnego, prywatnego muzeum zoologicznego w Tring, w Wielkiej Brytanii. Wśród wielu jego ekscentrycznych ekscesów świat obiegła informacja o wyjątkowym zaprzęgu,  którym poruszał się po swojej posiadłości. Nie konnym, lecz z napędem na zebry. Był to człowiek zamożny, zatrudniał blisko 400 kolekcjonerów z całego świata, którzy z czasem pozwolili mu zgromadzić największą kolekcję owadów wszech czasów, liczącą około 4 milionów okazów z rzędu Lepidoptera. (za Philip Howse, Kirby Wolfe, "Giant Silkmoths"). Według innych źródeł było ich znacznie mniej, lecz nadal liczymy jego zbiory w milionach egzemplarzy. Szczególnie upodobał sobie rodzinę zawisakowatych i pawicowatych z Nowego Świata, publikując dzieła taksonomiczne na ich temat. Jego nazwiskiem nazwano nawet rodzaj motyli nocnych - Rothschildia, który na pewno kojarzycie, jeśli interesujecie się ćmami. Jest odkrywcą małych pawic z Ameryki Środkowej i Południowej. Mimo swoich zapędów kolekcjonerskich ten niezwykły Pan niewątpliwie przysłużył się nauce, powołując do życia stowarzyszenia naukowe jak i opisując gatunki nieznane dotąd nauce. 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 

Rothschild otworzył swoje prywatne muzeum zoologiczne w 1892 roku. Zawierało ono wówczas największą kolekcję zwierząt związaną z historią naturalną. Była to instytucja również otwarta dla publiczności. W 1932 roku został zmuszony jednak do sprzedania ogromnej większości swojej kolekcji ptaków Amerykańskiemu Muzeum Historii Naturalnej po tym, jak szantażowała go była kochanka... Cóż, sama jego kolekcja ptasich skór liczyła niemałe 300 tysięcy okazów, więc nadal miał czym dysponować. Jednakże najważniejsza informacja to taka, że zgodnie z jego wolą, po śmierci w 1937 roku, cały zbiór życia przekazał do Muzeum Historii Naturalnej w Londynie, tworząc de facto filię tej kultowej marki w Tring. Tym samym kolejne pokolenia lepidopterologów mogły i mogą nadal korzystać z jego nadzwyczajnych zbiorów. 

Oczywiście za ojca taksonomii uważa się nadal Linneusza, nic się nie zmieniło pod tym względem. Jednak warto pamiętać o wkładzie Rothschilda, prywatnego ekscentrycznego kolekcjonera, którego zbiory również przysłużyły się nauce. Przy wielu gatunkach po dziś dzień widnieje jego nazwisko jako tego, który opisał je pierwszy. Jak wspomniałem wszystkie o kazy, również te, które posłużyły do opisania gatunków znajdują się w Muzeum Historii Naturalnej w Londynie, gromadzącym blisko 80 milionów eksponatów łącznie. Z biór wypreparowanych owadów liczy ponad 34 miliony okazów, które były gromadzone przez blisko 300 lat. To największy zbiór na świecie. Zbiory te po dziś dzień są kluczem do zrozumienia praw rządzących światem przyrody.  Entomologia jest jednym z 5 działów tego nadzwyczajnego miejsca, które corocznie odwiedza ponad 5 milionów osób. W londyńskich zbiorach można zobaczyć m.in. pierwsze znane nauce okazy motyli rajskich, przywiezione przez XIX wiecznych badaczy, w tym Alfreda Rusella Wallace'a.  By je sklasyfikować ówcześni przyrodnicy zestrzeliwali je znad koron drzew z broni śrutowej. Takie „podziurawione” osobniki są do dziś dzień wizytówką muzeum i echem dawnych kart entomologicznej historii.
 

Kolekcjonowanie owadów, tak jak wspomniałem na początku, może przerodzić się w prawdziwą pasję. Uczy cierpliwości, skrupulatności i wyostrza nasz zmysł odkrywcy, pozwalając zgłębić wiedzę o procesach i zjawiskach przyrodniczych, środowiskowych czy ekosystemowych. Pod warunkiem oczywiście przestrzegania etycznych zasad związanych z gatunkami chronionymi czy rzadkimi. W takich wypadkach siatkę entomologiczną lepiej zastąpić aparatem fotograficznym, zwłaszcza jeśli nie posiadamy odpowiednich uprawnień, zgód i celu naukowo-badawczego. 

 

 

 

 

 

 

 

 

Obserwuj nas na Instagramie

@ornitho.pterum

Ornithopterum.pl