Wielki Błękit 2 

Podział rodzaju Morpho na podrodzaje, za systematyką zaproponowaną przez Blandin, P.
i Purser B., 2013. Infografika własna.

Motyle Morpho wzbudzają nieustanny zachwyt i zainteresowanie ludzi na całym świecie. Nie ma takiego drugiego rodzaju. Dlatego postanowiłem kontynuować naszą opowieść, gdyż nie sposób opowiedzieć o wszystkim w jednym artykule. W pierwszej części "Wielkiego Błękitu" poznaliśmy historię kilku gatunków, osadzoną w peruwiańskiej dżungli. Rozwikłaliśmy zagadkę błękitnego koloru i kulturowego spojrzenia na ten rodzaj. Zdaje sobie sprawę, iż nie każdy chciałby zagłębiać się w zawiłą strukturę systematyczną tej grupy motyli, ich etiologię czy behawioryzm.  Dlatego nieco z przekąsem wstęp do rodzaju Morpho znajduje się dopiero w tej części. To nie tylko podziały taksonomiczne, ale i skrócony opis bardzo ważnych regionów biogeograficznych krainy neotropikalnej, będący poniekąd podróżą po Państwach Ameryki Południowej. Jeśli liczycie na błękitną burzę w mózgu to ten fragment jest zdecydowanie dla Was. Nie zabraknie historii Regionu, współczesnych wyzwań i problemów, ale też ciekawostek na temat kilku bardzo niezwykłych gatunków z rysem historycznym w tle. 
 
Pierwsze Kroki
 

Morpho należą do najbardziej spektakularnych motyli na naszej Planecie. W mojej subiektywnej klasyfikacji znajdują się tuż obok pazi rajskich. Korzenie Morpho sięgają około 55 milionów lat (Wahlberg i in. 2009) i związane są narodzinami tego rodzaju na tarczy brazylijskiej (Mata Atlantica), najstarszej części Ameryki Południowej. Po dziś dzień te wspaniałe błękitne motyle występują tylko na tym kontynencie, a właściwie w tropikalnej Ameryce, od północnej Argentyny po Meksyk. Łącznie opisano tylko 30 gatunków, co może dziwić, patrząc na tak wielki areał występowania. Generalnie możemy przyjąć, iż im bardziej wędrowny jest gatunek tym mniejszej specjacji będzie podlegał a zatem również mniejsze będą szanse na kolejne podgatunki. U Morpho jest dokładnie na odwrót. To gatunki osiadłe i w dodatku bardzo terytorialne. Przez różne względy zewnętrzne, jak topografa terenu z urozmaiconą rzeźbą, wiele nisz ekologicznych, związanych chociażby z niezliczonymi dolinami, kryjącymi się w pasmach Andów, u Morpho doszło do specjacji podgatunkowej, czyli wyodrębnienia licznych podgatunków. Jak bardzo licznych? W porównaniu do liczby samych gatunków można by rzecz, że bardzo licznych, gdyż liczących 220 taksonów! Na przykład Morpho helenor, który jest zarazem najbardziej rozpowszechnionym gatunkiem w strefie neotropikalnej posiada aż 48 podgatunków!

Naukowcy postanowili w oparciu o wiele cech, nie tylko związanych z geografią, co wręcz z morfologią i behawiorem, pogrupować te 30 opisanych gatunków w jednostki wyższego rzędu w ramach jednego rodzaju Morpho.  Tak stworzono podział systematyczny oparty na 8 podrodzajach, co będzie kluczowe do zrozumienia dalszych podziałów. Jeśli chcielibyście związać się z Morpho na dłużej warto zapamiętać te grupy, gdyż łatwiej będzie się Wam poruszać w systematyce tych fascynujących zwierząt. Rzeczone podrodzaje to: Cytheritis, Deyrollia, Iphixibia, Grasseia, Megamede, Morpho, Iphimedeia i Laurschwartzia.

Tytułem wstępu warto w tym miejscu również przypomnieć, iż Kraina neotropikalna, rozciągająca się przez całą Amerykę Południową aż do północnego Meksyku, jest najbogatszym pod względem liczby gatunków motyli regionem na naszej Planecie. Stwierdzono tu bowiem 7 784 gatunków, w tym ponad 3700 występuje w samym Peru (według niektórych źródeł nawet w okolicach 4000 gatunków!). Tym samym Peru jest jedynym krajem na świecie, skupiającym niemalże 20% wszystkich znanych nauce gatunków motyli. Dotyczy to również Morpho. Ale o tym nieco później.

 

"Mroczne Morpho", czyli gatunki należące do podrodzajów Iphimedeia i Laurschwartzia. Największe z nich mogą osiągać imponujące rozmiary, dochodzące nawet do 18 cm rozpiętości skrzydeł. Te olbrzymy trzymają się górnej warstwy lasu deszczowego, latając bardzo wysoko, nawet nad koronami drzew. Pośrodku imponujący i niepowtarzalny Morpho hecuba, po prawej Morpho cisseis, u góry w środkowej kolumnie Morpho theseus, z kolei na dole tej samej kolumny Morpho amphitryon

Wybrane gatunki Morpho wraz z przynależnością do podrodzajów i ich warstwowe rozmieszczenie
w lesie deszczowym. Infografika własna.

Morpho a'la morfo
 

Najbardziej oczywistym dla nas podziałem jest rozróżnianie gatunków po wyglądzie, czyli po cechach morfologicznych. Wszak tak funkcjonuje znany nam świat. Pod względem ubarwienia Morpho dzielą się na trzy grupy: pierwsza skupia podrodzaje ozdobione opalizującym błękitem (Cytheritis, Deyrollia, Iphixibia, Grasseia, Megamede i Morpho). Najbardziej charakterystycznym przykładem w tej grupie jest M. rhetenor czy M. didius. Druga grupa obejmuje gatunki białe (Pessonia, obecnie Morpho) jak np. Morpho polyphemus. Trzecia z kolei łączy gatunki z lekko opalizującymi niebieskimi obszarami (M. cisseis z podrodzaju Laurschwartzia) z gatunkami z podrodzaju Iphimedeia o najciemniejszych kolorach w całym rodzaju: niebieskim (formy M. telemachus, niepelti, theseus schweizeri), zielonkawym i szaro niebieskim (M. hercules, amphitryon), białym (M. theseus juturna), brązowo-ochrowym a nawet żółto-pomarańczowym (formy M. telemachus, hecuba).

Inne formy podziału opierają się na zachowaniu, a więc cechach behawioralnych, związanych chociażby z zajmowaną niszą ekologiczną czy wysokością lotu. Niektóre gatunki preferują aktywność w koronach drzew, na minimalnej wysokości od 10 do 15 metrów! Nad koronami drzew fruwają m.in. Morpho rhetenor, Morpho telemachus i Morpho hecuba. Inne preferują środkowe warstwy lasu i średnie wysokości (od 3 do 5 metrów nad poziomem gruntu – M. marcus, M. eugenia) a jeszcze inne żyją pod koronami, latając nisko na poziomie runa leśnego i siadając na ziemi, w celu spożycia mikroelementów (M. menelaus, zephyritis, aurora czy tzw. niebiesko pasiaste gatunki jak helenor, achilles, deidamia). Do tej ostatniej grupy zaliczamy również omawiane w pierwszej części artykułu  duże i błękitne Morpho godartii.

Występowanie w najwyższych warstwach lasu deszczowego kilku gatunków skłoniło wręcz naukowców do wyodrębnienia jednostki około-systematycznej nazywanej kladem. Innymi słowy ten klad grupuje gatunki o podobnej niszy ekologicznej, w tym wypadku  zajmujące przestrzeń w najwyższych partiach koron drzew. Lecz nie tylko warstwowa budowa lasu odgrywa rolę w dywersyfikacji gatunków. Ocenia się, że największe znaczenie w określaniu zróżnicowania u Morpho posiada jednak historia geograficzna, wpływająca na wyodrębnienie regionów biogeograficznych. Potwierdzono bowiem, że różnorodność faunistyczna Morpho osiąga swoje maksimum w centralnych Andach, zmniejszając się w kierunku północnym i wschodnim przez Amazonię. Badania kladystyczne sugerują, iż większość współczesnych taksonów Morpho pojawiła się w ciągu ostatnich 5 milionów lat. Czyli można powiedzieć, że dywersyfikacja Morpho była związana głównie z historią geomorfologiczną regionu, zwłaszcza z tworzeniem pasm górskich Andów czy w ogóle Kordylierów.  Drzewo filogenetyczne rodzaju Morpho, zaproponowane przez P. Blandina i B. Prusera wyodrębnia aż 8 kladów, grupujących wszystkie znane nauce 30 gatunków Morpho (klad: marcus, klad telemachus, klad hecuba, klad anaxibia, klad rhetenor, klad helenor, klad menelaus, klad portis).

Podziału behawioralnego możemy dokonać również ze względu na porę aktywności motyli, czyli czas lotu. Według danych zebranych przez naukowców w regionie Gujany oraz w Lesie Atlantyckim (Mata Atlantica) najwcześniej, gdyż już o świcie, około 6 rano, wzbija się do lotu Morpho eugenia. Jednak najciekawsze jest to, że motyl ten aktywny jest w środkowej warstwie lasu tylko przez 20 minut! Zachowanie to wynika z formy ochrony przed drapieżnikami. Otóż odwieczni wrogowie motyli - nietoperze - o tej godzinie powracają z żeru a zarazem kolejni wrogowie - ptaki śpiewające - jeszcze na łowy nie wyruszyli. Wydaje się, że jest to zatem najbardziej bezpieczna pora aktywności, lecz dlaczego "wymyślił" to tylko M. eugenia? Inna teoria głosi, iż jest to uwstecznienie ewolucyjne tego gatunku Morpho w kierunku plemienia Brassolini – motyli sów, które charakteryzują się aktywnością o tej samej porze i są bardzo blisko spokrewnione z naszymi bohaterami. Od godziny 8 rano wyruszają na leśne dukty Morpho menelaus i Morpho marcus. Pozostają aktywne do godziny 11. W międzyczasie, około godziny 10 pojawia się Morpho deidamia oraz miłośnicy wysokich lotów - Morpho hecuba, cypris i telemachus. Pozostają aktywne do godziny 14. Fruwający równie wysoko Morpho rhetenor również jest aktywny w przedziale godzinowym od 11 do 14. Generalnie większość gatunków kończy swój lot w godzinach popołudniowych. Już od 13-tej zaobserwowano wyraźny spadek aktywności. Do późnego popołudnia (około godziny 16-tej) pozostają aktywne jedynie takie gatunki jak Morpho helenor i achilles. Towarzyszy im czasami również Morpho deidamia. Samice prowadzą siedzący tryb życia, niewiele latają, pozostają ukryte w roślinności runa leśnego lub siedząc wysoko na widocznym liściu, pozwalając działać swoim feromonom.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Mroczna strona Morpho

Nawet jeśli weźmiemy pod uwagę wszystkie cechy morfologiczne czy biogeograficzne, to do jednego podrodzaju długo nie mogłem się przekonać. Nazwałem go wręcz bardzo subiektywnie „Mroczne Morpho”. Mowa o gatunkach osiągających kolosalne wręcz rozmiary, gigantach lasów deszczowych o niemalże całkowicie zredukowanym błękicie. Należą one do podrodzaju Iphimedeia, obejmującego wszystkie regiony tropikalnej Ameryki oraz Laurschwartzia, związanego z Amazonią i Gujaną. Warto w tym miejscu wymienić takie gatunki jak Morpho hecuba, cisseis, telemachus, hercules czy theseus. Motyle te latają bardzo wysoko w koronach lasów deszczowych. Przez wzgląd na olbrzymie rozmiary ich lot jest powolny i majestatyczny. Krąży wręcz wśród miejscowych tropicieli pewna anegdota, która opowiada, by wypatrywać tych motyli najlepiej pod nogami, a nie w koronach drzew. Cień, który rzucają jest bowiem tak duży, że warto zwracać uwagę jak przemyka po ziemi a następnie spojrzeć w korony drzew.  Rozpiętość skrzydeł tych motyli dochodzi niemalże do 18 cm! To niemal trzykrotnie więcej niż u grupy Cytheritis, czyli małych Morpho. Same gąsienice M. hecuba mogą dorastać nawet do 13 cm długości! Posiadają po bokach ciała twarde włoski z toksyną, również groźną dla człowieka. By złapać dorosłe motyle nie wystarczy jednak obserwowanie ich cień. Miejscowi budują w koronach drzew specjalne platformy, znajdujące się na "powietrznych ścieżkach" tych gigantów, by z nich móc wabić te fantastyczne zwierzęta.

Dlaczego Morpho z rodzaju Iphimedeia i Laurschwartzia  nie pasują wyglądem do pozostałych grup? Trudno powiedzieć. Aczkolwiek warto w tym miejscu wspomnieć, iż najbliżej spokrewnione z Morpho są motyle z rodzaju Calligo, czyli latające o zmierzchu i o świcie motyle sowy! Należą one do plemienia Brassolini, wyszczególnionego w tej samej co Morpho podrodzinie – Morphinae (za P. Blandin). Można zatem doszukiwać się tu pewnych analogii. Oczywiście te kolsy mają również swój urok. Taki różnobarwny Morpho cisseis czy pomarańczowy Morpho hecuba przytłaczają swoimi ciężkimi odcieniami, które w porównaniu z rozmiarami tworzą dziwną i nie do końca określoną estetyczną formę. Dla jednych będzie piękna, innym osobom z kolei nie przypadnie do gustu. A przecież to te same Morpho, które zachwycają niezmiennie od dziesiątek jak nie setek lat  ludzi na całym świecie.

Poprzez postępujące od tamtego czasu wylesianie obszar ten zmniejszył swoją powierzchnię z 1,3 miliona km2 do 95 000 km2. Co daje rezultat 7,3% jego początkowej powierzchni! Tym samym żaden inny las deszczowy na naszej Planecie nie poniósł takich strat jak właśnie Mata Atlantica. W obecnych granicach większą jego część zajmuje Brazylia (13 z 26 stanów), następnie Paragwaj wraz z Argentyną i niewielki obszar Urugwaju. Dwa z największych miast świata, Sao Paulo i Rio de Janeiro, zostały zbudowane właśnie nad Mata Atlântica. Dzisiejsze zagrożenia dla tego regionu są bardzo zbliżone do tych sprzed wieków. Ponieważ las rozciąga się na cztery kraje i obejmuje szeroką gamę siedlisk, różne obszary borykają się z bardzo różnymi zagrożeniami. Wycinka lasów pod rolnictwo, zarówno przemysłowe, jak i na małą skalę, pozostaje jednym z największych powodów wylesiania. Główne uprawy w regionie to kawa i cukier. Rozległe lasy zostały również wycięte pod hodowlę bydła i plantacje eukaliptusa. W niektórych obszarach lasy są nadal wycinane pod pozyskiwanie drewna. W Argentynie problemem jest wycinka lasów pod plantacje yerba mate i tytoniu. Rozrastające się obszary miejskie wokół niektórych z największych metropolii świata nadal niszczą fragmenty Mata Atlântica. Bliskość dużych aglomeracji miejskich stwarza także problemy związane z zanieczyszczeniem. 

Takie warunki przełożyły się także na endemiczność występujących tu gatunków motyli. W rodzaju Morpho przejawia się ona zwłaszcza w jego 31 endemicznych podgatunkach. Z ośmiu podrodzajów rodzaju Morpho, Mata Atlantica posiada aż sześć! Nieobecne są wyłącznie typowo „amazońskie” podrodzaje jak Deyrollia i Laurschwartzia. Natomiast do 6 endemicznych gatunków należą: M. hercules, M. anaxiba, M. iphitus, M. portis, M. epistrophus, M. aega. Listę uzupełniają znane z innych bioregionów: M. telemachus, M. rhetenor, M. menelaus i M. helenor. Największą różnorodnością charakteryzuje się stan Rio de Janeiro z 8 „makro-endemitami”. Choć zdecydowanie najbardziej unikatowym podrodzajem występującym na Mata Atlantica jest podrodzaj Iphixibia, który nie występuje nigdzie indziej. Do tego rodzaju należy wyjątkowy gatunek Morpho o głęboko granatowo-niebieskiej, niemalże matowej barwie – Morpho anaxiba. Sądzi się, że Morpho ten rozdzielił się od podrodzaju Megamede, do którego należy M. rhetenor jakieś 10 milionów lat temu. Co ciekawe okres lotów M. anaxiba jest stosunkowo krótki i trwa od stycznia do marca. Motyle latają na wysokości od 3 do 5 metrów a ich lot jest bardzo szybki i gwałtowny. To zdecydowanie jeden z moich ulubionych Morpho, również przez nietuzinkowy, nieco obły czy zaokrąglony kształt skrzydeł. Jego wielki błękit jest bardzo nieoczywisty.

Mata Atlantica (Las Atlantycki)

 

W Ameryce Południowej wyróżnia się 6 rejonów biogeograficznychMata Atlantica jest wśród nich najstarszym, liczącym ponad 55 milionów lat. Pozostałe to Andy Środkowe (Boliwia, Peru, Południowy Ekwador, 33 mln lat), Andy Północne (Ekwador, Kolumbia), Wenezuela, Równina Amazonii i Płaskowyż Gujany (10 do 5 milionów lat). Najmłodsza jest Ameryka Środkowa (5-3 milionów lat). Każdy z tych regionów charakteryzuje się innymi uwarunkowaniami klimatycznymi czy geologicznymi, stwarzając nisze ekologiczne i biotopy sprzyjające dywersyfikacji, czyli tworzeniu nowych siedlisk i gatunków przez ich geograficzną izolację.

Historia związana z Mata Atlantica (tarcza brazylijska) jest chyba zarazem najsmutniejszą opowieścią o przeszłości lasów deszczowych naszej Planety. Ale od początku. Mata Atlantica to Las Atlantycki, objęty obecnie ochroną UNESCO jako Rezerwat Biosfery, rozciągający się wzdłuż wybrzeża Atlantyku w głąb kontynentu na odległość od 300 km na północy do 600 km na południu. Jest najstarszym geologicznie obszarem Ameryki Południowej i jednym z najważniejszych rezerwuarów różnorodności biologicznej na naszej Planecie. Wiek występującej tu formacji lasu deszczowego oceniono na około 70 milionów lat. Według badań naukowców 40% z ponad 23 tysięcy występujących tu gatunków roślin należy do endemitów. Podobnie w świecie fauny - aż 30% znanych z tego obszaru gatunków występuje tylko tu. Las Atlantycki trwa a raczej trwał nieprzerwanie od czasów, gdy nie było Andów czy Amazonki, wyodrębniając się jeszcze z Gondwany poprzez szczelinę środkowo-atlantycką.  Był to zatem wyizolowany obszar, zanim jeszcze wypełniło się dorzecze Amazonki, nizin Pantanal czy Chaco.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Mata Atlantica to obszar znany w wielu endemitów. Oprócz M. anaxiba występują tu m.in. krytycznie zagrożone naczelne, jak odkryta dopiero w 1990 roku marmozeta (tamaryna) czarnolica (Leontopithecus caissara) czy muriki pajęczy (Brachyteles arachnoides). W 2006 roku ponownie odkryto tu uważaną za wymarłą kapucynkę (Blond capuchin - Sapajus flavius), której nie widziano – i w dużej mierze o niej zapomniano – od XIX wieku. Obecną populacje szacuje się zaledwie na kilkaset osobników. Nie wspominając o endemicznym leniwcu grzywiastym czy niemalże wymarłym traczu brazylijskim (Mergus octosetaceus), którego pozostało około 200 osobników. Atlantyckie wilgotne lasy, znane także jako „lasy nadbrzeżne”, są to wiecznie zielone lasy tropikalne o czteropoziomowej strukturze. Jednak to zaledwie jeden z kilku typów siedliskowych lasów, charakterystycznych Mata Atlântica. Spotkać tu możemy m.in. namorzyny, górskie lasy wilgotne, atlantyckie suche lasy i inne wartościowe siedliska.

Smutna historia Mata Atlântica rozpoczyna się już w XVI wieku, czyli od czasu przybycia Europejczyków, a dokładniej rzecz ujmując, kiedy Portugalczycy po raz pierwszy dotarli do wybrzeży Brazylii. Eksport drewna, zwłaszcza cennego (i teraz prawie wymarłego) drewna brazylijskiego, rozpoczął się niemalże natychmiast, podobnie jak wylesianie pod hodowlę bydła i plantacje trzciny cukrowej. Obszar ten stał się gospodarczym sercem Brazylii w XIX wieku, produkując drewno, kawę, wołowinę, cukier, węgiel drzewny i drewno opałowe. W XX wieku plantacje eukaliptusa dodatkowo zajęły rozległe obszary lasów, czyniąc Brazylię jednym z czołowych producentów masy celulozowej.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Poza obszarami miejskimi rozwijają się również wsie i uprawy. W przetrwałych fragmentach lasów w niektórych regionach problemem są polowania i kłusownictwo. Dodatkowo ubóstwo jest również problemem w wielu częściach Mata Atlântica, a ludzie, desperacko poszukując zarówno jedzenia, jak i paliwa, eksploatują niewielkie fragmenty lasów.

To tylko wybiórczo zestawione problemy tego regionu biogeograficznego. Jeśli chcielibyście się zagłębić w temat polecam raport udostępniony na stronie: https://worldrainforests.com/mata-atlantica/. Podobne losy pierwotnych lasów deszczowych dotykają Malezję i Indonezję i dotyczą zupełnie innych gatunków motyli. Postaram się Wam opisać relację z wyprawy na Borneo, podczas której miałem okazję rozmawiać z profesorami zaangażowanymi w ochronę tamtejszej przyrody. Jaki los czeka z kolei Morpho. Trudno powiedzieć. Najbardziej zagrożone są oczywiście gatunki endemiczne. Postępująca degradacja siedlisk jednocześnie z innymi gatunkami fauny i flory dziesiątkuje także Morpho. Mimo to rodzaj ten zaskakuje wręcz zdolnościami adaptacyjnymi do silnie przekształcanych i zdegradowanych w wyniku działalności człowieka środowisk, wciąż utrzymując swój status na zadowalającym poziomie w skali całej krainy neotropikalnej. Niemniej aż  sześćdziesiąt procent zagrożonych gatunków w Brazylii występuje w regionie Mata Atlântica, co świadczy wręcz o katastrofie ekologicznej pierwotnego niegdyś Lasu Atlantyckiego.. Ze względu na liczne zagrożenia i gatunki pozostawione w małych, kurczących się fragmentach, brazylijski działacz na rzecz ochrony przyrody Antonio Rossano Mendes Pontes nazwał gatunki występujące w Mata Atlântica: „żywymi trupami”. Czy taki sam los czeka kiedyś Morpho?

Endemitami dla tego regionu biogeograficznego są również omawiane szerzej w części pierwszej „Wielkiego Błękitu” Morpho godartii, w tym piękny podgatunek z okolic miasta Tingo Maria, czyli M. godartii tingomariensis, którego gąsienice żywią się na roślinie zwanej w potocznym języku Cashapona, rosnącej nad rzeką Huallaga. Nad koronami tutejszych drzew majestatycznie, powoli i nieco ociężale szybuje również prawdziwy ciemny olbrzym, czyli Morpho cisseis. Kręci się tu również dobrze znany z wielu bioregionów Morpho menelaus, który dolatuje w regiony górskie nawet do 1100 m n.p.m. Jak podają entomolodzy, najkorzystniejszym miesiącem do obserwowania większości gatunków Morpho w środkowych Andach jest najpiękniejszy miesiąc w roku, czyli maj.

Jeśli miałbym wymienić andyjskie skarby to czołowe miejsce zająłby wśród nich wspomniany Morpho sulkowskyi, zamieszkujący północną część Peru (Andy Ekwadorskie i Kolumbijskie). Reprezentowany jest przez 3 podgatunki. Związany jest z górskimi zaroślami bambusa (Poaceae), który jest rośliną żywicielską dla jego gąsienic.

Andy

 

Z wybrzeży Atlantyku przenosimy się szybciutko do kolejnych dwóch bardzo ciekawych biogeograficznych regionów Morpho. Stanowią one kolebkę gatunków górskich, do których należy m.in. spotykany nawet na wysokości blisko 3000 m n.p.m. Morpho sulkowskyi. Mowa o Andach Centralnych, zajmujących obszar od lasów deszczowych równiny amazońskiej po lasy wysokogórskie. To miejsce bytowania aż 20 gatunków i blisko 70 podgatunków z rodzaju Morpho. Bogactwo bioróżnorodności skupia się tu zwłaszcza w niezliczonej ilości dolin, stwarzających wyjątkowe warunki mikroklimatyczne do rozwoju różnorodnej i warstwowej roślinności, a co z tym związane również specjacji gatunkowej wśród motyli. Wpływa na to niewątpliwie zróżnicowana topografia terenu, którą jest naturalną barierą przy wyodrębnianiu podgatunków. Sam Morpho helenor, o którym wspominałem wcześniej w kontekście najbardziej rozpowszechnionego gatunku, wyewoluował w Andach w co najmniej 17 podgatunków! Dla porównania, w jednorodnym pod względem topograficznym lesie amazońskim Morpho helenor rozwinął się zaledwie do 4 podgatunków.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 Występujący w górnych warstwach lasów sulkowskyi, na wysokości od 1500 do 3600 m n.p.m., dostosował nawet swój lot do rzeźby terenu. Posiadł umiejętność poruszania się w dół zbocza niemal ślizgając się po roślinności, niczym kartka papieru niesiona przez wiatr. Towarzyszy mu czasem równie niewielki i delikatny Morpho aurora, gatunek bardzo częsty w tym regionie biogeograficznym. Zachowanie sulkowskiego jak i większości gatunków górskich uzależnione jest od termiki, czyli temperatur. To motyl słońca, gdy tylko zachodzi ono za chmurami, sulkowskyi chowa się wśród zarośli. Swój wkład w historię tego gatunku mają również Polacy, a dokładnie Maksymilian Sułkowski, książę bielski z magnackiego rodu Sułkowskich.

Niewątpliwie książę był postacią bardzo barwną. Jak na dziedzica majątku Słupna-Brzezinka i syna napoleońskiego pułkownika przystało, bardzo się panoszył, często wpadał w epizody złości targany różnymi emocjami i miał do tego swoje humory, typowe dla reprezentantów swojej klasy społecznej. Jednak jak podają źródła Maksymilian miał również inne oblicze, człowieka o dużej wrażliwości, uprzejmego i zmysłowego. Zresztą ta ostatnia cecha wpędzała Sułkowskiego niejednokrotnie w romanse i intrygi, łącznie z posądzeniem o współudział w zabójstwie swojej matki, którego rzekomo miała dopuścić się jego kochanka Florentyna Trzaskalik. Niejasne są również okoliczności samobójstwa Augusty Struziny w jego majątku w Słupnej, która jak się później okazało przygotowywała się do militarnego przewrotu pod jego dowództwem. Rzekomo Książe miał z nią również romans, podobnie jak z opiekunką swojego dziecka. Targany namiętnościami Maksymilian miał co prawda żonę, pochodzącą z Ameryki Południowej, jednakże status jego związków i relacji z różnymi kobietami owiany jest scenariuszem rodem z serialu „Moda na Sukces”.

Z pewnością zastanawiacie się w tym miejscu, poniekąd słusznie, jaki zatem związek miał ów człowiek z motylem z Andów? Otóż z pewnością wychwyciliście, że żona Maksymiliana pochodziła z innego kontynentu. Była nią urodzona w Republice Nowej Granady Kreolka Filippa Reaño. Sułkowski znany był bowiem w Europie jako „młody Polak, słynący z podróży do Ameryki”.  Tak opisywali go również po śmierci, ale o tym za chwilę. Otóż Sulkowski odziedziczył po matce w 1839 roku sporą sumę apanaży, którą przeznaczył na realizowanie swoich pasji. A były nimi ku zaskoczeniu wszystkich – podróże! A, że był przy tym człowiekiem dobrze wykształconym i oczytanym przez niemal trzy lata zakochał się w wyprawach do Wenezueli i Republiki Nowej Granady (obecna Kolumbia i Panama). A tam jak już wiemy zakochał się w Filippie. Sułkowski podróżował nie tylko dla krajoznawczych i kulturowych uciech. Jego zainteresowania podryfowały w zdobywanie i kolekcjonowanie rzadkich i nieznanych gatunków zwierząt, zwłaszcza owadów, ptaków, ssaków czy gadów, które następnie zwoził do Europy. Jego zbiory wzbogacają do dziś Muzeum Historii Naturalnej w Wiedniu. Za opisy gatunków, które przywoził Sułkowski odpowiedzialny był ówczesny kustosz muzeum, pochodzący ze Śląska entomolog Vincenz Kollar. Wśród niemal 400 okazów przywiezionych z Ameryki Południowej przez Maksymiliana opisano 38 gatunków, w tym aż 20 nowych dla nauki! Był wśród nich Morpho sulkowskyi, nazwany oczywiście na cześć Księcia Maksymiliana. Odkrycia te niewątpliwie wzbogaciły dane zbierane w ówczesnym czasie przez Aleksandra von Humboldta, o którym pisałem w pierwszej części „Wielkiego Błękitu”.

Co się działo dalej z naszym Księciem? Otóż jego niespokojny duch po powrocie do Europy dał wyraz w przygotowaniach do wielkiego przewrotu podczas Wiosny Ludów. Sułkowski wdawał się w różne potyczki i działania konspiracyjne, organizując m.in. oddział strzelców do szykującego się powstania w Krakowie czy adoptując swój majątek do tajnych posiedzeń wojskowych pod przykrywką polowań. W czerwcu 1848 roku austriacka policja uznała go wręcz za niebezpiecznego przedstawiciela arystokracji. Kilka miesięcy później, podczas rewolucyjnego października w Wiedniu, Sułkowski związany z Gwardią Narodową, stanął na czele jednego z oddziałów walczących o Arsenał na Renngasse. Tam też poległ od wystrzału armatniego. Jak później opisywano go w prasie „złożył największą ofiarę w trakcie najgwałtowniejszego ognia, pośród innych walecznych osób, którym niestraszna była śmierć”.

 

Słynny memiczny kadr z serialu Narcos. A będąc już w klimatach kolumbijskich warto odnotować, iż to właśnie w Kolumbii wycięto niemalże 80% lasów górskich. Mimo to populacja Morpho zaskakująco nadal tam trwa. W rejonie Medellin, a więc w mieście słynnego bosa narkotykowego Pablo Escobara (na zdjęciu aktor wcielający się w tą rolę) jeszcze w 2015 roku obserwowano wszystkie gatunki Morpho, za wyjątkiem M. theseus. Każdy gatunek odnotowano w liczebności kilku osobników. Co ciekawe, obserwacje prowadzono nawet na tzw. kurtynach wzdłuż rzek (lasy galeriowe). W tym wypadku pozostałościach  pierwotnego lasu deszczowego o szerokości zaledwie kilkuset metrów. 

Wenezuela

 

O Wenezueli, po kolumbijskich czy meksykańskich kartelach narkotykowych, szeroko ekranizowanych w takich serialach jak „Narcos”, zrobiło się ponownie głośno w 2023 roku. Wówczas rząd tego kraju skierował blisko 11 tysięcy funkcjonariuszy do walki z uznawaną obecnie za największą w Ameryce Łacińskiej organizację przestępczą określaną po hiszpańsku jako „megabanda”, czyli kartel Tren de Aragua. Żołnierze i policjanci mieli odbić zakład karny, który przestępcy zmienili w swoje centrum dowodzenia. Od lat mieszkali tam z krewnymi, a jak podają media, mieli nawet swój basen, dyskotekę, plac zabaw dla dzieci, restauracje, lodziarnie, boisko do bejsbolu, a nawet małe zoo. Autorka książki o gangu Tren de Araguas, Ronna Risquez, oceniła, że więzienie funkcjonowało „jak małe miasto”. Kartel sięgał do wielu państw kontynentu, w tym Peru, Chile, Ekwadoru i Kolumbii. I niewątpliwie dla wielu z nas Państwa te kojarzą się do dziś dzień właśnie z takimi zagrożeniami . Chciałbym jednak byśmy Wenezuelę kojarzyli również z miejscem absolutnie wyjątkowym pod względem przyrodniczym. Chociażby to właśnie w tym kraju znajduje się Salto Angel – najwyższy wodospad świata (979 metrów), położony na wyżynie La Gran Sabana. Jego wody wypływają z północnego stoku Płaskowyżu Auyantepui. A to zaledwie początek unikatowych osobliwości przyrody.

Mocną stroną Wenezueli, choć nie jest ona typowym regionem biogeograficznym, jest różnorodność. Wyjątkowe biotopy płaskowyżu Gujany, lasów amazońskich i andyjskich Kordylierów są ostojami bioróżnorodności skupiającymi aż 6 z 8 podrodzajów Morpho. Nie występują tu gatunki z podrodzaju Iphixibia (Mata Altantica) oraz Cytheritis (Mata Atlantica i Andy). Do najbardziej unikatowych miejsc z pewnością należy zaliczyć Deltę Oriniko, wyjątkowy biotop złożony z rozległej sieci rzek, dżungli i namorzynów, charakteryzujący się znacznym endemizmem. Na bagiennych rozlewiskach Delty swoją ostoję znalazły takie endemiczne podgatunki jak: M. telemachus lilianae, M. rhetenor augustinae, M. achilles guaraunos, M. helenor tucupita, M. deidamia annae, M. menelaus orinocensis. Oriniko wraz z Sierra Nevada de Merida to dwa unikatowe obszary z taksonami, których próżno szukać gdziekolwiek indziej. Wenezuela pod tym względem zaskakuje a świadczy o tym aż 25 endemicznych podgatunków Morpho.

Morpho helenor to najbardziej rozpowszechniony gatunek, który posiada aż 48 podgatunków. Należy do podrodzaju Morpho, tak jak pozostałe widocznie na zdjęciu: Morpho deidamia (środkowa kolumna) czy Morpho achilles (na lewo u góry). Morpho helenor to również jeden z kilku gatunków, który zaadoptował się do zdewastowanego przez człowieka środowiska.

W Meksyku, w kolebce cywilizacji Majów, na nizinach Jukatanu, bardzo pospolity jest z kolei Morpho helenor montezuma, którego można było dawniej spotkać nawet na plażach i riwierach, zanim uległy zabetonowaniu. Taki los spotkał Riwierę Majów w stanie Quintana Roo. Z kolei na Kostaryce Morpho helenor marinita występuje od nizin do płaskowyżów, do wysokości 1600 m. Pospolitym gatunkiem jest również Morpho helenor peleides, występujący wzdłuż Kanału Panamskiego. Właściwie peleides jest wręcz hegemonem na wschód od masywu Chiriqui w Panamie aż do Kolumbii. Ten gatunek również często sprzedawany jest do hodowli i można go spotkać w motylarniach w Polsce. Jednakże dla mnie białą perłą tego obszaru, dosłownie, jest wspomniany Morpho polyphemus, występujący od Meksyku, Gwatemali, Belize przez Nikarague po Kostarykę. Zamieszkuje średnie warstwy lasu, latając dość powoli na wysokości 5-6 metrów. Zlatuje jednak na ziemię w poszukiwaniu soków i soli mineralnych. Co jest wyjątkowe, gdyż w Ameryce Środkowej gatunkiem runa jest niemal wyłącznie M. helenor, pozostałe latają dość wysoko, nawet nad koronami drzew jak M. theseus czy wspaniałe M. cypris. To właśnie te ostatnie uznawane są za najcenniejsze. Cyprisy występują poniżej 1500 m n.p.m. trzymając się lasów wzdłuż cieków wodnych.

Amazonia

 

Teren zajmujący blisko 7 milionów km2, z czego 5,5 miliona km2 zajmuje amazoński las deszczowy zwany selwą, hiszp. Selva Amazonica (wilgotny las liściasty). To najbardziej znany obszar, który każdemu z nas kojarzy się z Ameryką Południową. Oczywiście większość znajduje się na obszarze Brazylii (60%) i Peru (13%). W rozumieniu regionów biogeograficznych Morpho zaliczamy tu również płaskowyż Gujany, gdyż gatunki z tych dwóch obszarów pokrywają się (za wyjątkiem M. cisseis, który wraz z podrodzajem Laurschwartzia jest endemitem dla Amazonii). Podobnie jak w Wenezueli występuje tu dokładnie te same 6 z 8 podrodzajów rodzaju Morpho. Jednolitość tego obszaru, datowanego na 5-3 milionów lat, nie sprzyjała wyodrębnianiu podgatunków. Łącznie Amazonia i Gujana, które stanowią ponad połowę powierzchni regionu neotropikalnego, posiadają zaledwie 10 gatunków! Z czego tylko wspomniany M. cisseis jest endemiczny. Najwięcej, gdyż całą dziesiątkę możemy spotkać zaledwie w kilku miejscach. Jednym z nich jest wyjątkowe miasto, do którego nie prowadzi żadna droga kołowa ani kolejowa. To Iquitos, jedyne takie miasto na świecie, położone w północno wschodniej części Peru, w regionie Loreto (ok. 400 tys. mieszkańców). Ośrodek położony nad Amazonką jest obecnie jednym z najważniejszych miejsc, od których rozpoczynają się wyprawy w dżungle. Z kolei po drugiej stronie, na obszarze Gujany Francuskiej, w bezkresach lasu nizinnego „selva baja” możemy spotkać się z 9 gatunkami Morpho.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Meksyk

Musimy się już pożegnać z Ameryką Południową i Morpho. Co prawda, opuszczając region Selwy, Mata Atlantica oraz Andów warto jeszcze na moment zajrzeć do ostatniego z regionów, jakim jest Ameryka Środkowa. Występuje tu 6 gatunków, które traktuje się nieco jako przedłużenie fauny Kolumbii czy Ekwadoru (M. theseus, M. cypris, M.helenor, M.polyphemus, M. amathonte i M. granadensis). Inne źródła podają z kolei 4 gatunki, jeśli zaliczymy amathonte do podgatunku menelausa a granadensis do podgatunku deidamia. Tym samym w tym regionie nie występuje typowy dla Amazonii podrodzaj Laurschwartzia z M. cisseis, czy Iphixibia znany z Mata Atlantica oraz Cytheritis podzielony pomiędzy Mata Atlantica i Andy. Nie występuje tu również podrodzaj Deyrollia. Gatunkiem charakterystycznym dla tego obszaru i endemicznym zarazem jest wyjątkowy, gdyż biały Morpho polyphemus, występujący od północno-zachodniej Kostaryki w kierunku wybrzeży Atlantyku i Pacyfiku. Tworzy 3 słabo zróżnicowane podgatunki – polyphemus, catalina oraz luna. Poza nim Amerykę Środkową zamieszkują Morpho z dwóch linii – pacyficznej oraz atlantyckiej. Ta pierwsza rozciąga się od Sinaloa w Meksyku (miasto ponownie znane ze słynnego kartelu narkotykowego) do południowo-zachodniej Kostaryki. Z kolei druga od San Luis Potosi w Meksyku do Chiriqui w Panamie. Warto zwrócić uwagę, że ta ostatnia prowincja w Panamie, czyli Chiriqui, jest endemicznym obszarem występowania Morpho amathonte centralis

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Czasami występują bardzo lokalnie jak M. cypris bugaba, który ograniczony jest do kostarykańskich i panamskich zboczy masywu wulkanicznego Chiriqui. Co ciekawe, występujące w koronach drzew Morpho amathonte odpoczywają w nocy w grupach (za A. Young), czego nie zaobserwowano u innych Morpho.

Podróż po Wielkim Błękicie jest niczym wielki labirynt, który wydaje się nie do okiełznania. Ale jest to również przygoda, sięgająca epoki podziału kontynentów. Opowieść przez kultury, ery, po faunę i florę równikowych lasów deszczowych. W przybliżaniu Wam ciekawostek opierałem się głównie na systematyce zaproponowanej w publikacji „Les Morpho” (Gayman, Merlier, Ouvaroff, Beneluz, Lacomme, Purser) z 2016 roku. Publikacja niestety jest w języku francuskim, jedynie z abstraktami angielskimi. Mimo wszystko serdecznie ją polecam. To w tym momencie najlepszy atlas, połączony z etiologią, historią, biologią, behawiorem i mapami wszystkich znanych gatunków.

W kolejnej odsłonie przeniesiemy się na zupełnie inny kontynent, a właściwie wyspę, trzecią pod względem wielkości naszej Planety. Na Borneo.

Zapraszam!

Rafał

A to obiad Alicji na SriLance - chlebowiec różnolistny, czyli Jackfruit znajduje się po prawej stronie. Czyż nie przypomina kurczaka?

Fotografie: od góry: Vinod Kumar Unsplash, źródło: http://skladbananow.pl/jackfruit-guma-balonowa-czy-szarpana-wolowina/ Na dole: Bernd Bieder - Imagebroker/alamy, źródło: https://www.nationalgeographic.com/culture/article/jackfruit-sustainable-vegetarian-meat-substitute.

Ciekawostka - co jedzą Morpho?

Morpho jest rusałką, która nie przylatuje do kwiatów a niezbędne wartości odżywcze pobiera z wilgotnej ziemi, odchodów zwierząt czy sfermentowanych owoców. I ten ostatni aspekt stanowi naszą dzisiejszą ciekawostkę. Otóż przysmakiem imago są hodowane w Brazylii owoce Jackfruita, mówiąc po naszemu chlebowca różnolistnego (Artocarpus heterophyllus). Owoc ten pochodzi z Indii i w ostatnim czasie zyskał olbrzymią popularność, zwłaszcza wśród wegan. Jego mięsna struktura przypomina szarpaną wołowinę, wieprzowinę albo soczystego kurczaka. W 2017 roku Jackfruit został nawet okrzyknięty przez Pinterest najgorętszym kulinarnym trendem roku.  

Jackfruit należy do rodziny Moracaea, tej samej która obejmuje chlebowca, figowca i morwę. Dojrzały jest słodki, natomiast niedojrzałe i młode owoce stanowią substytut mięsa, w takich potrawach jak tacos, enchiladas i kanapki z "wieprzowiną" barbecue. Jako narodowy owoc Indii (po mango oczywiście) podaje się go w curry (zresztą czego tam się nie podaje w curry).  Potwierdza to Alicja, która odwiedzając SriLankę miała okazję go próbować. Ponoć smakuje jak kurczak, a właściwie kurczak w curry. Stanowi składnik potrawy Ghassi, przygotowywanej z mielonego kokosa, czarnej ciecierzycy i przypraw takich jak czerwona papryka, kolendra i kumin.

Owoce jackfruita  mogą osiągać imponujące rozmiary i nawet 50 kg wagi. Pozyskuje się ok. 100 owoców z jednego drzewa rocznie! Mimo, iż drzewo to, dorastające nawet do 25 metrów wysokości, pochodzi z Indii, zaadoptowano jego hodowlę również w Brazylii. Jackfruit nie musiał tam długo czekać na swych owadzich koneserów. Dojrzały owoc to bowiem mieszanka słodkich smaków ananasa z bananem, które wydzielają silny i przyprawiający o mdłości zapach. Działa on jak magnes na nasze rusałki. Wiele gatunków Morpho przyciągają bowiem owoce, zwłaszcza te, które spadły i powoli rozpoczęły fermentować. Wykorzystują to tropiciele, którzy tworzą specjalne przynęty oparte na przejrzałych bananach, mango i ananasach. Sprawdzają się one zwłaszcza na błyszczących Morpho menelaus i Morpho rhetenor  oraz pasiastych Morpho achilles, Morpho helenor i Morpho deidamia. W strefie andyjskiej Morpho uwielbiają również owoce morza. Tak, to nie żart. Nie chodzi jednak o restauracje sushi ale o gnijące na wybrzeżu i w dolinach rzek ryby a nawet krewetki!

Obserwuj nas na Instagramie

@ornitho.pterum

Ornithopterum.pl